Nakręcenie dobrej drogi wspinaczkowej jest nie lada wyzwaniem. Jak to się wszystko zaczyna?
Często słyszę pytanie: Jak kręcisz te chwyty? Skąd wiesz, gdzie je przykręcić? Masz jakiś plan czy tak dowolnie?
Najczęściej odpowiadam: „Wyobraź sobie, że dajesz kartkę papieru i ołówek 10 osobom. Mają narysować człowieka. I każdy coś rysuje, jeden kółko i kreski, a drugi portret”. Po prostu widzę ruchy i potrafię te wyobrażenie ruchu przelać na ścianę. Ale od początku.
Najpierw chodzę wokół ściany i myślę, obserwuje. Patrzę i wyobrażam sobie, gdzie można ja stworzyć. Każda formacja daje inne możliwości, inne wyzwania. Wymusza też pewne ruchy. Bardzo dużo się wspinam po różnego rodzaju skałach i formacjach, a to daje dobrą bazę tzw. „czucia ruchu wspinaczkowego”.
Więc myślę dalej. Dla kogo to będzie droga, jakimi ruchami mogę potencjalnego wspinacza zaskoczyć i zmusić do wyzwania. Czego go nauczyć? Pracy nóg? Podchwytów? Czujnego wspinania? Balansu? A może zmęczyć go tylko? Jakie mam chwyty do dyspozycji i co chciałbym zrobić. Jakiej natury drogę i jak trudną? Czy po oblakach czy krawądkach. Czy z technicznymi ruchami, czy wytrzymałościowo-siłową?
Przede wszystkim bezpieczną i tu mam parę zasad:
Po pierwsze nie powodować kontuzji, do drugiej wpinki ma być relatywnie do wyceny drogi łatwo, nigdy crux na pierwszych metrach drogi, dobra klama na zakończenie, wpinki nie mają stanowić o trudności drogi – to ściana wspinaczkowa i musi być bezpiecznie!
Układając drogę wspinaczkową staram uchwycić się ten magiczny efekt ruchu w skale, tą mnogość opcji i różnorodność przestrzeni wspinaczkowej a jednocześnie to wymuszenie ruchu takiego a nie innego. Ten patent! Czasem jednak tak różny dla różnych wspinaczy. Staram się by wspinacz podążał za jakąś opowieścią, emocją, by się skupił na drodze i myślał tylko o ruchach. Czyż nie oto nam chodzi we wspinaniu.
Czyli tak; dół łatwy i na górze klama ?. Zazwyczaj kręcę drogę z góry na dół, daje mi to możliwość skupienia się na stopniach. Przejąłem to z prostego ćwiczenia na poprawę pracy nóg – „zacznij schodzić po chwytach i zauważyć jak bardzo koncentrujesz się na stawianiu stóp na stopniach”.
Przykręciłem parę chwytów. W sumie prosta sekwencja ruchów. Czas na coś zaskakującego, coś co zakłóci monotonię i wyrzuci z balansu. Może podchwyt!? Podchwyt zawsze zaskakuje, ile to razy widziałem jak ktoś nieumiejętnie go łapie, jak walczy z nim ?, jak się niemiłosiernie wyciąga do niego!
Ok, to mam pierwszy trudny ruch, jadę dalej. Wpinki – powinny być oczywiste i tak by nie wyciągać za dużo liny – daje jakiś dobry chwyt. Strasznie nie lubię na ścianie dróg, które wymuszają jakieś skomplikowane wpinanie liny.
Mam mniej więcej 1/3 drogi za sobą, licząc od góry. Teraz muszę się skupić na cruxsie. Co chciałem stworzyć, jaka była idea? Patrzę na chwyty i biorę je do ręki – najciekawsze to takie, które dają dużo możliwości ich ułożenia, które mają złożoną strukturę. Lubię przykręcać dwa chwyty blisko siebie, to powoduje różnorodność, każdy może je złapać inaczej, odczytać ruch po swojemu. „Prawa tu, a lewa tam, pyk pyk i jest. Cholera pomyliłem ręce!”
Zamykam oczy i wizualizuje ruch. I teraz zaczyna być nerwowo – kurczę stopnie! Jak tu nakręcić by doprowadzić wspinacza każdego wzrostu do tego ruchu. Jak zrobić by nie stały się one chwytami. Jak uniknąć parametru. Trzeba dodać tu „cosik” dla niskich, ale nie za duży.
Chyba jest. Tak jest – jestem niemal pewien ?. Lubię ten ruch. Kręcenie dróg wspinaczkowych to nie lada frajda! Jestem niżej, czyli dojście do cruxa, wrzucę jakiś oblak albo ścisk – to zawsze pompuje.
Ok 1/2 drogi może coś jeszcze? Dam mini crux albo trudniejszą sekwencję na przykład poprawkę – lewa i znowu lewa. A co, jeśli tu dołoży rękę? I zmieni? Ok to dam z góry blokadę w postaci innego chwytu. Prawie już dół, okolica 4 czy 3 wpinki – bez nadmiernej fantazji teraz – chwyt, chwyt, stopień.
No i jestem na dole. Robię fajny start – taki zachęcający i według zasad bezpieczeństwa. No i ulegam nawykowi sprawdzania startu ? jakby to miało mi dać odpowiedz czy będzie ok.
Jest droga – ale to nie koniec, przynajmniej dla mnie ?. Trzeba ją zrobić, no bo dobrze nakręcić drogę, po której samemu chce się wspinać, bez względu na wycenę. Nie ma co mydlić oczu wycena drogi najlepsza jest, gdy prowadzisz ją z dołem.
Wspinam się, mam świadomość co kręciłem i trochę jest mi łatwiej – muszę o tym pamiętać dając propozycję wyceny. Zdarza mi się kręcić drogi, których nie potrafię zrobić od razu a czasem wcale. Nie chcę ograniczyć innych wspinaczy do własnych możliwości.
Prawie zawsze od razu chcę coś zmienić – dodać stopień – najczęściej. Super, jeśli mogę od razu zobaczyć kolegę na tej drodze. Fajnie – myśli! Nie jest to drabina, lewa, prawa. O magnezjuje! Blok! Potem konsultacje. I jak? Co myślisz? Zmienić?
No i droga otwarta! Zaczyna żyć swoim życiem ściankowym. TERAZ WY!
Chodzę i patrzę niespokojnie, czasem dumnie, ale najgorzej jak ktoś omija ruchy, jak idzie w inną stronę. Kurczę jednak te stopnie za duże – można się ich przytrzymać!
Chyba najgorsza jest pierwsza noc, myślisz czy dobry ruch, czy nie za łatwo. Przeżywasz!
Nigdy nie zostawiam drogi w jej oryginalnym stanie, pytam, analizuję i obserwuję jakieś 2-3 dni, sam się wspinam po niej i wydaje mi się, że będzie ciekawiej (trudniej) jak zmienię tu na podchwyt, a tam dam mniejszy stopień! Przez te pierwsze dni droga żyje a ja z nią ?. Cieszę się jak dziecko !! A potem, po paru tygodniach, czasem miesiącach trzeba to wszystko odkręcić i zaczynamy od nowa 😉
Zapraszam na nowe drogi na K2 Arena w Opolu.
Marcin ‘Marcinos’ Piela
TATRA CLIMBING SCHOOL
Ps. Drogi na K2 nie kręci u Nas tylko Marcinos 🙂 Każdy instruktor dokłada coś od siebie! butcher, Cichy, Krzysztof Kurenda, Gruby Wiór, Lila, Ewa, Aga… każdy ma swój styl kręcenia i po kilkunastu wizytach i drogach co uważniejsi już rozpoznają poszczególne style 😉
Ps 2. W ostatnich 2 tygodniach pojawiło się kilkanaście nowych dróg od 4 do 6.2+ – zapraszamy do weryfikacji wycen 🙂
Mariusz ‘butcher’ Majer